#KościółOdŚrodka Nawracanie jest super ale zacznijmy od siebie


Wiele razy się zastanawiałem jaką chciałbym mieć w sobie Wiarę... i po kilku miesiącach już wiem. Taką, żeby mówiła sama za siebie.


Nawracanie jest super. Dla mnie i dla drugiego człowieka. Ale jakby się zastanowić nad tym głębiej to mam w sobie momentami taki bajzel, że tą zmianę  powinienem zaczynać od siebie. Każdego dnia od nowa i od zera. Nie wiem czy to by kogoś zmieniło, ale mnie na pewno.

Nie przyszedłem Pana nawracać.

Ten maleńki fragment z ks Twardowskiego mówi wiele. Przynajmniej do mnie. Bo zdecydowanie za często w taki momentami chamski i obskurny sposób chciałem udowadniać swoją rację. We wszystkim. Efekt był zawsze ten sam. Nic to nie zmieniało, to znaczy zmieniało to, że wzrastał poziom mojej irytacji. Bo jak to. Przecież to ja mam rację. Musiałem zmienić trochę podejście. Mam twarde zasady, których się trzymam jednak zamiast tłumaczyć swoje racje robię swoje. Tak jak z alkoholem na Chrzcie naszego starszego. Powiedzieliśmy sobie że alkoholu nie będzie i zwykle mamy milion innych okazji by wypić, ale Chrzest Święty nie jest od tego i tyle. Już teraz nikogo nie dziwi, że na Chrztach nie piję. A mógłbym udowadniać swoje racje, wkurzać się, tłumaczyć... nic by to nie zmieniło. Dlatego nie piję też na Chrztach w których uczestniczę i tyle w tym temacie.


Musiałem jednak się na to przestawić i schować swoje ja do kieszeni.

Mam też dwie zasady. Co prawda lubię mieć rację, ale staram się jej na siłę nie udawadniać nikomu i cieszę się kiedy osoba z którą rozmawiam nie bierze sobie za punkt honoru mnie ustawić po swojemu. To jest właśnie ta druga zasada. Szanować, ale też i być szanowanym. Zauważyłem że to podejście potrafi załagodzić wielokrotnie rozmowę kiedy już na serio każdy z nas zaczyna wchodzić na wyższe obroty. Nauczyłem się kończyć wtedy cała rozmowę, na zasadzie. 

Ok, szanuję Twoje zdanie pomimo tego że się z nim nie zgadzam. Ty też nie musisz się zgadzać ze mną ale uszanuj że myślę inaczej niż Ty. 


Z jednej strony byłoby dużo łatwiej prowadzić rozmowy w ten sposób. Z drugiej też nie do końca zgadzam się na bierność we wszystkim, ale to jest temat na inny dłuższy  wpis. 

Z tym codziennym zmienianiem to jest trochę tak jak z postanowieniami Noworocznymi. Niby są, niby każdy je ma w sobie i nawet często je gdzieś tam zapisze, a i tak w grudniu orientujemy się że niewiele się zmieniło. I od nowa. Taka natura. Dlatego mamy do dyspozycji coś co pozwala nam zaczynać od zera. Spowiedź jest tym co pozwala na reset. Tak na serio. Odchodzisz jako biała kartka i zaczynasz od nowa. Nie wiem jak Wam, ale mi to daje turbo siłę...


Komentarze

nasze instagramy

@nasdwojei i @tatanasdwojei