#WygrajMałżeństwo... związek na szóstkę.


Zastanawiałem się jak to jest, że jedni tworzą związek idealny, a drudzy poddają się przy pierwszej możliwej okazji. Jak to jest, że niektórzy potrafią przeżyć wspólnie kilkadziesiąt lat a drudzy po miesiącu idą każdy w swoją stronę, albo męczą się wzajemnie takim przeciąganiem liny... Po kilku latach rzucają to wszystko w cholerę, zamiast spotkać się gdzieś pośrodku. 



Nie wiem, dlaczego tak jest. Wiem natomiast jak nam się udaje tworzyć względnie dobre małżeństwo, które samo w sobie ma pewien cel. Tym celem, w naszym powołaniu do małżeństwa, jest wzajemne prowadzenie się do Świętości. To jest trudne. Bo nie jesteśmy w tym wszystkim idealni. Ale udało się nam przez ponad dziesięć lat związku i 7 lat małżeństwa wypracować kilka takich rzeczy, których jesteśmy mega pewni... Nam pomagają, a jeżeli i Wam pomogą choć trochę, będzie nam fajnie.

1. Zaproście do związku Kogoś jeszcze.

Nie będziemy tu pisać o tym słynnym trójkącie, ktory Pan Bóg uważa za dobry, a który niektórzy Księża wzięli do siebie jako taki pseudodowcipny przerywnik ślubnych kazań i tłuką to praktycznie co ślub. Nie powiem na logikę jest to jakoś tam do przyjęcia, ale na serio jest tyle innych sposobów, żeby podkreślić konieczność Boskiej obecności w życiu małżeństwa, że już można to sobie odpuścić. Wracając do zapraszania Pana Boga. Dla Nas to była absolutna podstawa. Jest też do tej pory. Wiem, że w sensie społecznym nie jest to warunek aż tak konieczny, ale dla Nas bez Boga nie ma nasz związek większego sensu. To znaczy być może sens byśmy jakiś tam znaleźli, ale często mam wrażenie, że bez wracania do Boga już dawno byśmy się wyłożyli. Często kiedy mieliśmy jakieś gorsze momenty uciekaliśmy do Kościoła, a później potrafiliśmy się w każdym temacie dogadać. To nam pozwoliło przegadać praktycznie większość spraw jeszcze przed Ślubem, choć nie zawsze były to łatwe rozmowy. Ale też mamy wrażenie, że dzięki Wierze jesteśmy zwyczajnie silniejsi we wszystkim co na naszej wspólnej drodze spotykamy...

2. Skończ z przeciąganiem liny i spotkajcie się po środku...

Związek, jaki by on nie był jest sztuką totalnych kompromisów. Tylko musimy do tego podejść poważnie. W małżeństwie/ związku ostatecznie nie ma miejsca na egoizm i wieczne wrzucanie swoich racji. Dlatego warto  w wielu sprawach, a tym bardziej w tych najważniejszych, spotkać się po środku. Nikt Wam nie powie, jak konkretny temat powinien być załatwiony, bo ostatecznie, to Wam ma być ze sobą dobrze. Dlatego kluczowe jest dla nas słowo rozmowa. Warto ze sobą rozmawiać, a najgorsze co możecie zrobić w kryzysowych sytuacjach to bawić się w tzw. "ciche dni". Przemilczenie tematu sprawia, że one nie tylko wrócą po czasie, ale też wrócą ze zdwojoną siłą. Po co, skoro można to było załatwić wcześniej? Ale odszedłem od tematu. Te rozmowy mają coś konkretnego na celu. One mają prowadzić do spotkania się pośrodku. Gdzie jest środek, to już sami ustalcie.

3. Nie odkładajcie ważnych rozmów na "po ślubie".

Zauważyliśmy taką zależność, że wiele par nie jest w stanie ustalić przed ślubem takich absolutnie kluczowych podstaw, zostawiając temat na zasadzie, że "jakoś to będzie".  Jasne, że nie wszystkie tematy obcykacie przed ślubem, bo miliard kolejnych rzeczy się pojawi w międzyczasie. Ale są te tematy kluczowe... Ślub Kościelny, czy wyłącznie cywilny. Chrzest dziecka, czy młody ma sam zdecydować później; konto osobne, czy wspólne. Poglądy w wielu tematach się nie zmienią. Żeby było jasne. Dla nas było oczywiste, że ślub będzie Kościelny, dzieci ochrzczone, zamieszkamy razem dopiero po ślubie i konta mamy osobne, choć kasa i tak jest wspólna. Nie musieliśmy jakoś długo o tym dyskutować. Ale to jest nasze życie i nikogo nie chcemy układać pod siebie. Znam małżeństwa cywilne, w których jedno coś tam mówi o Ślubie Kościelnym, ale drugie odwleka w nieskończoność. Niby chcą Chrzest, ale bardziej jest on spełnieniem obowiązku i przypodobaniem się rodzinie, niż świadectwem Wiary. Dla mnie ten brak szczerości w tym wszystkim, a ja Sakramenty traktuję absolutnie serio, nie ma jakiegoś większego sensu. Szczerze mówiąc, jeżeli ktoś jest niewierzący to dla mnie dużo lepszym rozwiązaniem, jest aby ta osoba nie brała ślubu Kościelnego, ani nie Chrzciła dzieci i nie, nie chodzi mi o to, że chcę zamknąć Kościół i zrobić go miejscem, dla wyselekcjonowanych Katolików. Chciałbym, tylko żebyśmy serio zaczęli traktować Sakramenty. Jak mamy wychowywać dzieci w wierze, skoro nie chodzimy na niedzielną Eucharystię? Nie bądźmy hipokrytami.

4. Nie przepraszaj. Proś o wybaczenie.

Te słowa są cholernie ważne w związku. Nie chodzi tu tylko o umiejętność przyznania się do błędu, ale bardziej o umiejętność wsadzenia sobie swojego ego do kieszeni. Czasami może to być wbrew logice, bo wiesz, że to ty masz rację, ale są momenty, w których to kto ma rację przestaje mieć większe znaczenie. Mieliśmy i Ania i ja wiele razy takie sytuacje, że doszliśmy do takiego momentu, w którym ktoś z nas powiedział sobie. "Chrzanić już to, że mam rację. Tak się nie dogadamy." Ktoś z nas tu odpuszcza. Nie ma znaczenia kto częściej, choć nie powiem że zrobienie z tego statystyki jest momentami kuszące. Ostatecznie nie ma to na serio znaczenia. 

5. Nie wracaj do już raz przegadanej sytuacji, słowem... nie pamiętaj złego. 

To nie powinien być wyłącznie wyświechtany frazes, który fajnie leży na ślubach, ale nic poza tym. Generalnie cały Hymn o Miłości z I Listu do Koryntian jest idealną i wciąż aktualną wykładnią tego jaka nasza miłość powinna być. To taki drogowskaz dla naszych relacji w znaczeniu ogólnym. Ta pamięć też jest kluczowa. Tu taka mała dygresja... Kobiety mają taką pamięć, że my wymiękamy. Ta pamięć pamięta często wszystko to, czego po pierwsze my nie pamiętamy, po drugie pamiętają to, co chcą. Nie że na złość. Tak mają. Ale jakby się tak zastanowić to nie jesteśmy Panowie inni. My też potrafimy. Taka sytuacja. Zamknij oczy. I pomyśl. W czym ostatnio On/Ona mnie wkurzył/wkurzyła. No i dochodzimy do tego momentu, że to akurat każdy z nas pamięta całkiem dobrze. Przypadek? A gdybyśmy tak to zostawili za sobą? To znaczy namawiamy Was do tego, żeby problem rozwiązać i zapomnieć. Niekoniecznie przemilczeć, ale zapomnieć. Jasne, że czasem nie jest to łatwe i wymaga czasu. Ale nie jest to niemożliwe. 

6.  Nie pozwólcie, żeby ktoś układał Wam życie. 

Tu musimy kilka rzeczy doprecyzować. Wasz związek, jeżeli podchodzicie do niego serio, to powinniście ułożyć po swojemu. O co chodzi? Chodzi przede wszystkim o to, żebyście funkcjonowali w zgodzie ze sobą i w takiej dorosłej szczerości. Jaśniej? Mamy tu na myśli dwie rzeczy. Po pierwsze. Nie wciągajcie w swoje problemy innych. Ok, zgodzę się z tym, że do pewnego czasu, jest to nawet i może rozsądne, ale z czasem zaczyna kompletnie rozwalać relacje. Po pierwsze w związku... pomyśl sama, czy chciałbyś, żeby on zaczął opowiadać swoim rodzicom o tym, co się jemu w tobie nie podoba i ty sam pomyśl, czy chciałbyś, żeby Ona zamiast Tobie opowiadała swoim rodzicom o tym, co jej w tobie nie pasuje... pod drugie rozwala relacje między nim a twoją rodziną i między tobą a jego rodziną. Po drugie, nie stawiajcie jego/jej w złym świetle, bo jest to po ludzku mega nie fair. Po trzecie jeżeli już rzeczywiście potrzebujecie pomocy osoby trzeciej, to zawsze siadajcie do rozmowy wszyscy. Ale każdą taką rozmowę, traktujcie jako pomoc. Ostatecznie to jest wasze życie i to wy ze sobą macie przez nie przejść. 




P.S. Fotografia pochodzi z sesji, jaką zrobiła nam Sylwia Olejniczak z Magia Obiektywu.

Komentarze

  1. Beautiful post! ♥ I love your blog!
    Following you! Follow back?

    https://colourfulmadness.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

nasze instagramy

@nasdwojei i @tatanasdwojei