50 złotych...


W dzień dziecka, Ania przeczytała mi pewną historię. Niby nic. Niby zwykła, kolejna historia z fejsa, ale jakoś utkwiła mi jednak w pamięci i bardzo mocno mnie uderzyła... Zacząłem się zastanawiać nad jakością mojego czasu spędzanego z Antkiem i Michałem... czy to faktycznie zabawa i oddanie tego czasu w całości im, czy może korporacyjne dupogodziny, które czasem z musu odklepujemy nawet nie zdając sobie z tego do końca sprawy.




Historia jest generalnie niepozorna.

Tata wraca z pracy. Podbiega do niego syn i zadaje proste pytanie:  
-Tato, a ile płacą Ci w firmie za godzinę Twojej pracy?-... Tata, jak to tata, wkurzył się, bo za bardzo nie wiedział, co odpowiedzieć. Więc zbył młodego pod byle pretekstem. Widząc jednak zmartwienie na twarzy dziecka, poszedł do jego pokoju i chciał porozmawiać...  
-Wiesz co, synku, to jest ciężkie pytanie, ale skoro cię to tak interesuje, to Ci odpowiem, zarabiam jakieś 50 złotych za godzinę, a dlaczego Cię  to tak właściwie interesuje? 
-A już nic ważnego- odpowiedział wyraźnie zmartwiony maluch.  
Przy kolacji, mały nadal zmartwiony wrzucił jakby mimochodem 
-Tato, daj mi 30 złotych. 
- Wiesz co, no ale ja nie mam fabryki pieniędzy. Nie można tak na zawołanie wyciągać ręki po pieniądze. One nie spadają z nieba, trzeba na nie ciężko zapracować. Poza tym na co Ci 30 zł, przecież masz wszystko. 
Mały zmartwił się i wyraźnie posmutniał. Zjadł kolację i poszedł smutny do swojego pokoju nic nie mówiąc. Tata, zauważył to i poszedł do pokoju dziecka... 
- Posłuchaj, przepraszam cię, że tak zareagowałem. Miałem ciężki dzień. Wiesz co, masz tutaj te 30 złotych, tylko powiedz mi na co one tobie synku... 
Mały ucieszył się i pobiegł z tymi trzema dyszkami do swojej skarbonki. Wyciągnął z niej swoje 20 zł i z całą sumą poszedł do Taty.  
- Tatusiu, masz tutaj 50 złotych. Chciałbym kupić tylko dla siebie twoją godzinę. Chciałbym, spędzić ją tylko z tobą. 

Szczerze mówiąc, jak Ania skończyła czytać tą historię, miałem łzy w oczach. Niby ona była zmyślona, ale zacząłem lecieć w myślach moje formy zabawy z Antkiem i Młodym... niby z nimi jestem, niby jest to mój czas dla nich, no przecież daje im swój czas i jestem cały dla nich. Ale czy daje im swoje 100% uwagi? No o tu zaczyna się refleksja... 

Czas spędzany z dziećmi to nie to samo co czas oddany dziecku. 

Na początku tego nie widziałem, albo może nie chciałem tego widzieć... przecież siadałem i bawiłem się z nimi, ale wystarczył moment, że zajęli się na moment sobą i już łapałem za telefon i niby na moment bo coś akurat musiałem sprawdzić... mogłem później? No mogłem... Ale sprawdzałem teraz... I tak z tematu na temat. 

Udało mi się w końcu spojrzeć na to wszystko z boku i zauważyłem, że na serio turbo słabo to wygląda... Kiedy dziecko chciało się bawić a ja nie widziałem tego, bo coś robiłem na telefonie. Dlatego zacząłem to zmieniać. Ten czas, który jesteśmy z młodymi jest takim czasem kiedy odkładam telefon i jestem z nimi. Nie zawsze to wychodzi dlatego zapobiegawczo wywaliłem z telefonu to, co zwykle zabierało mi najwięcej czasu. Jest lepiej uwierz mi... 

Zachęcam Cię też do tego... niekoniecznie w kontekście własnych dzieci, ale generalnie w kontekście samych relacji. Warto spojrzeć tak z boku na nie i wejść w nie całym sobą. To na serio sprawi, że relacje mogą się zmienić i być bardziej intensywne... 

Pozdrawiamy 





Komentarze

  1. Great post , I'm following you , please follow me too

    makeyourfashionchoice.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

nasze instagramy

@nasdwojei i @tatanasdwojei