#WyjdźZEgiptu To co?


W zasadzie to do zakończenia zabierałem się co najmniej kilkanaście razy. Miałem kończyć , ale im dłużej czytałem, tym  więcej widziałem. Taka transakcja wiązana. Stary Testament był dla mnie zawsze jakiś trudny. Oderwany od codzienności... jak się tak jednak w niego- za przeproszeniem- wgryźć, okazuje się on jak najbardziej współczesny i nasz.




Co jest "naszego" w Mojżeszu?

Przede wszystkim to chyba On sam. Na początku mega kombinator. "Jasne Boże. Wszystko ok, ale może ktoś inny by to lepiej zrobił?"... te fragmenty, w których Mojżesz stara się trochę wymigać od swojej misji, swojego powołania są dla mnie pewnym odkryciem. Nigdy tego nie widziałem tak wyraźnie jak teraz. To mojżeszowskie kombinowanie z czasem zamienia się w pewną momentami bezczelność wobec Boga. Na zasadzie: "wyprowadziłeś z Egiptu, to teraz Boże wybacz, ale to nie moja broszka, pokaż im, że Jesteś dobry i wszechmocny"  I Pan Bóg cierpliwie pokazuje. Tych znaków pokazywał w czasie całej Księgi Wyjścia sporo, a Izrealici i Mojżesz cały czas szukali kolejnych... To znowu zbieżność... ile razy my sami wpierw błagamy Boga o jakikolwiek znak, a jak go w końcu otrzymujemy, to z jakąś głupią konsekwencją nie akceptujemy go i z uporem maniaka czekamy na kolejny...?

I tu mamy kolejny element, jakby żywcem z nas, czyli to ciągłe wystawianie Boga na próby...

Tych prób było sporo, ale w gruncie rzeczy miały one to samo podłoże. Brak zaufania, czy, jeszcze bardziej precyzując brak wiary, że w tych wszystkich ciężkich momentach Bóg jest obok. Tu otwiera się absolutnie piękna relacja. Mojżesz pyta o imię i dostaje piękną odpowiedź "Jestem". Bóg nie mówi, "Jestem"  bo jesteś dobry, bo mi się podobasz, bo jesteś mądrzejszy od innych. Nie... Po prostu "Jestem" bezwarunkowo. Idąc dalej. Rzeczywiście On cały czas jest obok. We wszystkim, co nas spotyka i mało tego, cały czas jest gotów do tego, żeby wyciągnąć do nas rękę, choćbyśmy nie wiem jak byli upaprani w swoich nieczystościach. To jest dla mnie piękna perspektywa i jednoczesna odpowiedzialność. 

Bóg wybiera Mojżesza... 

Czy Bóg mógł wybrać kogoś lepszego? Sam Mojżesz twierdzi, że tak, że przecież jest lepszy od niego. Bardziej gramotny. A Pan Bóg swoje i bierze tego niedoskonałego Mojżesza i robi z niego swoje narzędzie... jakby się uprzeć narzędzie mimo wszystko i całym szacunkiem niedoskonałe... Pismo jest pełne takich historii. Apostołowie też w końcu idealni nie byli. Byli miejscami unorani dosłownie po uszy w grzechu, a Bóg wyprowadzał z tego dobro. Nie odrzucał. Dawał szanse na zrozumienie ludzkiej niskości. Nie dawał nic innego jak miłość, której możemy doświadczyć każdego dnia w Sakramencie pokuty. To jest też właśnie moment, który jest dla nas nauką, żeby tak po ludzku nie oceniać. Nigdy nie wiemy, jaki Bóg może mieć pomysł na życie człowieka obok... Jeżeli z tego pozornego zła w naszych oczach, właśnie zaczyna wyprowadzać coś dobrego? 

Ale jakbyśmy tak wrócili do Mojżesza. 

Jest zmiana... 

Mojżesz z kombinatora, zamienia się w człowieka ufajacego... Tak całkiem po ludzku, bo ma mimo wszystko swoje pomysły, ale jednak ufa. W tym więc sensie jestem całkiem podobny. Ufam? No ufam, ale jak przychodzi moment, to często mam swoje ale i chce sam ułożyć wiele rzeczy po swojemu. Mojżesz jednak zaufał... to zaufanie jeszcze pociągniemy dalej, teraz chciałem to jednak podkreślić... 

Zadanie? Chcielibyśmy na koniec zaprosić Was do czytania Starego Testamentu... My mieliśmy skończyć wpisy o Mojżeszu razem z końcem Wielkiego Postu. Ale nie... będzie dalej. 😀










Komentarze

nasze instagramy

@nasdwojei i @tatanasdwojei