Nie noś na rękach, bo się przyzwyczai… i kilka innych tekstów, które mnie na serio wkurzają.




Zawsze rozwalały mnie takie teksty. W duchu się z nich po prostu śmiałem i robiłem swoje, mając gdzieś, czy się przyzwyczai i czy będzie za kilka miesięcy wymuszał noszenie na rękach. Bo jak nie nosić własnego dziecka, które płacze i chce, żeby je zauważyć? Dla mnie to dziwne, ale słyszałem wiele razy. Dlatego dzisiaj o tekstach, które mnie już nie śmieszą, tylko szalenie wręcz irytują. 

Nie noś, bo się przyzwyczai... niech popłacze, zaraz przestanie
To jest jeden z tych tekstów, po których usłyszeniu mam ochotę powiedzieć, że to moje dziecko, i ja będę decydował do czego moje własne dziecko będę przyzwyczajał. Jeżeli przyzwyczaję do noszenia na rękach, to ja będę je nosił nikt inny… a skoro ktoś nie może tego uszanować, to proszę taką osobę, aby z łaski swojej nie wtrącała się w to, jak wychowam własne dziecko. Bo za wychowywanie, jestem odpowiedzialny ja i Ania, a nie ktoś inny.  
 
Nie wiem, skąd wziął się jakiś taki dziwny mit, że nie wolno za szybko, czy zbyt często (słyszałem obie wersje) podnosić płaczącego dziecka bo się przyzwyczai do noszenia. Przecież z jakiegoś powodu krzyczy. Dla mnie nie ma najmniejszego znaczenia z jakiego powodu Antek płacze. Podchodzę i biorę na ręce. Proste jak budowa cepa. Uważam, że dziecko płacze dlatego bo w ten sposób komunikuje się z nami. Daje konkretne sygnały, że potrzebuje w tym akurat momencie rodzica przy sobie. Dziecko nie ma wyuczonego mechanizmu manipulowania, jest w swoim zachowaniu szczere. Żeby nie było, nie tylko ja na to wpadłem… Bardzo fajnie zostało to opisane przez Williama i Marthe Searsów w Księdze rodzicielstwa bliskości: „Ten powściągliwy system wychowania, nazwany przez nas >>trenowaniem dzieci<<, opiera się na błędnych przekonaniach, według których dzieci płaczą nie po to, aby komunikować się z otoczeniem, lecz aby nim manipulować; że płacz niemowlęcia to nieprzyjemne przyzwyczajenie , które należy przełamać, aby pomóc dziecku lepiej dopasować się do środowiska dorosłych”.
 
Łóżko rodziców? Dzieciom wstęp wzbroniony
-Dzisiaj Antek nam popłakiwał w nocy, więc w końcu o 3 rano wzięliśmy go do siebie!
-Zwariowaliście!!! Takie małe dziecko śpi z Wami?
-No już nie jest takie małe ma 8 miesięcy.
-Pewnie! Przyzwyczaicie go to już zawsze będzie spał z Wami
-No to już chyba nasz problem, nie?
W sumie, małego braliśmy do łóżka zawsze jak miał cięższą noc. Trochę ich było, ale nie zauważyliśmy, żeby przez to, że czasem braliśmy go do siebie nie chciał spać w swoim łóżeczku. Nie wiem, czy jest to reguła uniwersalna, ale u nas się sprawdza wobec tego nie będziemy niczego zmieniać. Słyszałem, też taką opinię, na kursach przedmałżeńskich, że „no jednak to łóżko rodziców, więc dzieci mają swoje i w zasadzie to nie powinny wchodzić do Was, bo tam to jednak wy sami itd.” Dla mnie to kolejna głupota. Owszem łóżko jest jakąś tam przestrzenią intymną, ale no bez przesady.  Nikomu nic się nie dzieje, a dziecko czuje się dzięki temu pewniej i jest spokojniejsze. Wiem, bo sprawdziliśmy to sami!

Jak ty go trzymasz? Jezu no daj go, nigdy się nie nauczysz.

Sposobów na trzymanie dziecka jest co najmniej kilka. Ale w sumie mi nie chodzi o to, tylko o formę zwracania uwagi. Zauważyłem taką prawidłowość, że są osoby dookoła nas, które lepiej znają się na naszym dziecku. Wiedzą wszystko, jak karmić, jak nosić, jak ubrać, jak wytrzeć kupkę… My nie wiemy. Ale jeszcze śmieszniej robi się, kiedy zwracają uwagę osoby, które dzieci nie mają, ale np. od czasu do czasu zajmowały się maluchami i pozjadały wszystkie rozumy. Nie mówię, można zwrócić uwagę, ale jeżeli uwagi się nasilają i dotyczą każdej sfery życia dziecka, to wtedy zaczyna mnie to irytować. Na serio nie trzeba w każdej dziedzinie patrzeć młodym rodzicom na ręce. Sami wiedzą co jest dla ich malucha najlepsze, tym bardziej, że spędzając z nim praktycznie 24h i zdążyli go już poznać. Ciężko więc weryfikować opiekę, jeżeli z rodzicami i maluchem spędza się w przelocie godzinkę raz w tygodniu. 
Inna sprawa, że ja osobiście bardziej ufam np. w kwestii noszenia fizjoterapeucie, niż znajomym. Co z tego, że chusty do noszenia są dobre (polecało nam wiele osób), skoro u nas się pod żadnym pozorem nie sprawdziły i byśmy więcej Antkowi zaszkodzili niż pomogli? W kwestii noszenia, siadania, stawiania na nogi, radziliśmy się fizjoterapeutów, a nie znajomym, którzy wiedzę mają bardzo- jak się często okazuje małą…



Odwiedziny... 
-Już jesteście w domu? To super, bo chcieliśmy Was odwiedzić
-Dużo Was będzie?
-Nie tylko My, Babcia z Dziadkiem i Ciocia jeszcze chciała podjechać, ale to tylko ona z trójką małych kuzynów, bo starsze siedzą w domu, bo grypę mają.
-To może skoro grypa w domu, to może lepiej niech nie przyjeżdżają?
-No nie wiem, no Cioci będzie przykro, przecież oni to już prawie nie kaszlą.

Stop.

Ja rozumiem, że nowo narodzony członek rodziny wzbudza w wielu osobach nagłą potrzebę odwiedzin, ale to jest właśnie ten moment w którym trzeba się zachować bardzo egoistycznie mając gdzieś, czy się kogoś urazi czy nie! NIE MA GRUPOWYCH ODWIEDZIN!!! Nie mówię, że nie można odwiedzić, tylko żeby robić to z głową, nie na rekord, kto pierwszy zobaczy. Od tego są zdjęcia, które można przesłać i dać młodym rodzicom, chociaż dwa- trzy tygodnie spokoju, tym bardziej jest to ważne dla kobiety, która nie była w Spa, tylko rodziła i potrzebuje SPOKOJU. My przyjęliśmy zasadę, że owszem dziadkowie, ale tylko na moment. Spotkało się to z pełnym zrozumieniem i nie było raczej jakichś niedomówień.

A mój Adaś...
Ojej, on nie chodzi jeszcze? Nasz Adaś to stawał jak miał 6 miesięcy, chodził jak miał 9, a nie przepraszam 8 miesięcy i trzy dni, jak miał 12 zaczął już płynnie mówić zdaniami, a w wieku 18 miesięcy już przeczytał wszystkie książki  w domu.

Ręce opadają. Zauważyłem to zwłaszcza u dziadków, że jest jakieś dziwne przeświadczenie, żeby chwalić się na wyścigi z jakąś chorą świadomością, że mnie to nie wiem… zaboli, czy wywoła zazdrość. Tak szczerze mówiąc nie bardzo mnie obchodzi, kto co robił mając ileś lat, czy miesięcy. Ja skupiam swoją uwagę na moim maluchu i to mnie interesuje. A to że Adaś zrobił pierwszą kupkę na nocnik mając 5 miesięcy… O, Jeny… co mnie obchodzi Adaś i jego kupka. Ale to jedna strona medalu. Bo nie każdy ma do tego podejście takie jak ja z Anią. Niektórzy biorą sobie do serca takie uwagi i nabierają jakiegoś ciśnienia: „Stasiu no w stawaj, Michaś w Twoim wieku już w piłkę grał”. Na serio. Jeżeli coś Was niepokoi, są specjaliści, są lekarze. Można iść i porozmawiać z kimś mądrym i doświadczonym, który nie myśli tylko wzorcowymi przykładami, ale też kto w razie czego, będzie potrafił pomóc. My mamy to szczęście, że koniec końców, trafiamy na świetnych specjalistów i to ich słuchamy, tym bardziej, że na serio KAŻDE DZIECKO JEST INNE. Ramy może i są, i funkcjonują, ale nie wszystko w kwestii dzieci można wrzucać w szufladki. Dziecko to nie automat, choć wiem, że wielu przychodzi uznanie tego faktu bardzo ciężko. 

A Wy macie swoje ulubione teksty, chętnie podyskutujemy sobie na ten temat wrzucajcie w komentarzach... ;-)

PS. Nie wiem, dlaczego znowu używam zdjęć z wakacji, może sentymentalnie, chciałbym jeszcze raz wrócić na urlop ;-) Ale tak na serio... miały być nowe zdjęcia, ale szczerze mówiąc mały nieco poustawiał nam po swojemu ostatnie tygodnie, więc... tekst był zdjęć nie. Sięgnęliśmy do archiwum... ;-)

Pozdrawiam 
Mikołaj



Komentarze

  1. Prześliczne jest to zdjęcie z plaży.

    OdpowiedzUsuń
  2. nie do konca sie ze wszystkim zgadzam, bo np moje doswiadczenie ze spaniem w jednym lozku czy noszeniem na rekach sa inne. Ale generalna zasada wolnoc Tomku w swoim domku bardzo mi sie podoba. Nienawidze wtracajacych sie, tych zawsze lepiej wiedzacych od ciebie, tego wyscigu szczurow i tu sie musze zgodzic :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnio napisałam podobny tekst o noszeniu dzieci u siebie. Bo kiedy nosić jak nie teraz? Jak dorosną i zamkną się w pokojach to będziemy modlić się o kilka wspólnych chwil. Więc warto wykorzystać czas póki dzieci małe i pieścić ile wlezie :) z resztą przykładów też się zgadzam. Potrzeba nam, młodym rodzicom dużo asertywności, bo wszyscy o wychowaniu dzieci wiedza wszystko tylko nie my ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, nikt nie rodzi się od razu alfą i omegą, wszystkiego trzeba się uczyć. A swoją drogą, czasem młodzi rodzice, okazują się mądrzejsi niż starsi ;-)
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Każdy inaczej wychowuje swoje dzieci, i raczej powinno się w tej kwestki szanować.

    Zapraszam do MNIE

    OdpowiedzUsuń
  5. Moje ulubione: Nie będziecie podawać słodyczy? Ale ja moim dawałam... Bez telewizji? Franio całymi dniami oglądał kreskówki i nauczył się niemieckiego... <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Pewnie, jeżeli do wszystkiego podejdziemy z umiarem będzie dobrze ;-) Jako rodzice wiemy najlepiej, co jest dla Brzdąca dobre ;-)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Pod tekstem mogłabym sie podpisać rękami i nogami. Dodałabym jeszcze: "Nie stawaj go jeszcze! Za mały jest, nogi mu powykszywiasz'" kiedy nikt go nie stawiał, sam sie podciągnął i baletowal na tych swoich kszywych nóżkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;-)
      My jeżeli chodzi o kwestię stawiania to rozmawialiśmy na ten temat fizjoterapeutami. Powiedział nam, że jeżeli nie pchamy sami i nie ciśniemy na małego, żeby chodził a on sam wstaje i od niego wychodzi inicjatywa, to jest ok. Więc jeżeli o to chodzi zawsze mam gotową odpowiedź... Rozmawiałem o tym i jest wszystko pod kontrolą ;-)

      Trzymaj się ;-)

      Usuń
  8. A mi ciocia jako jedyna powiedziała żeby nosić i tulić jak najczęściej, bo jak urośnie to już się nie da :) I to właśnie jej posłuchałam. Nosiłam, tuliłam, pozwalałam spać na rękach. Jak młody miał ok 2 miesięcy moja teściowa zobaczyła, że rano śpi mi na brzuchu to prawie się przeżegnała ;) Potem było oczywiście, że jeszcze nie chodzi. Zaczął jak miał rok i 2 miesiące i myślę, że nie ma w tym nic złego. Dziś Adaś ma 2 lata i jest bardzo radosnym dzieckiem. Jest jedno "ale". No bo sika w pieluchy a nie na nocnik. Ostatnio zapytałam moja ciotkę (to ona mnie o to męczy) czy powinien tez umieć już pisać bo przecież jest już taki duży. Ręce opadają. Może nie mam ochoty opowiadać o tym ile razy sika do nocnika a ile razy nie. Po prostu tego nie liczę. Nie dajmy się zwariować. Może nie jestem wszystkowiedząca ale kocham swoje dziecko i wychowuję go w poczuciu miłości. A tego nie zastąpi żaden chodzik ani nocnik...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem i ciocie mają mądre rady ;-)
      A tak serio. Najważniejsze jest dla mnie ostatnie zdanie! Kochać swoje dziecko i będzie dobrze, bo znam małżeństwa, które rozwaliły się po urodzeniu dziecka i wiem jedno... nic nie zastąpi dziecku miłości ;-)

      Pozdrawiam serdecznie
      Mikołaj

      Usuń
  9. Genialny tekst! Jakbym czytała swoje myśli :) Moja córa (12 tyg) uwielbia być noszona na rekach (mniej w chuscie), a najlepiej żeby obok coś grali mama tańczyła ;) Owszem, czasem i rece odpadają. Ale powtarzam sobie, że widocznie tego potrzebuje. Z resztą tekstu rowniez podpisuje się rękami i nogami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy ;-)
      tak dokładnie ;-) Czasem jest ciężko, ale z drugiej strony,czego się nie robi dla malucha...

      Usuń
  10. Jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny wpis.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

nasze instagramy

@nasdwojei i @tatanasdwojei