Kilka uwag na marginesie... głos w sprawie pedofilii w kościele.



Tylko nie mów nikomu i Zabawa w chowanego braci Sekielskich, Don Stanislao i Don Stanislao. Post Scriptum Marcina Gutowskiego odsłaniają nie tylko to, co było widać na pierwszy rzut oka, ale odsłaniają totalnie patologiczny mechanizm, który do tej pory wciąż funkcjonuje w polskim kościele i którego "owoce" będziemy niestety zbierać jeszcze bardzo długo. 

Pierwsza rzeczy. Wydawać się może, że trochę za późno na reakcję, bo to już temat, który aż tak mocno nie grzeje opinii, i że bez sensu znowu od nowa, no i lepiej już ten kościół zostawić w spokoju, że on sam sobie poradzi i inne takie. No właśnie mam takie wrażenie, że jednak nie poradzi sobie i nadal sobie nie radzi, a inna sprawa, żę szczerze mówiąc czekałem z tym wpisem z wielu powodów. Dodatkowo miałem okazję powymieniać trochę myśli i mam takie wrażenie, że wcale na ten temat nie jest za późno, bo nie jest on nadal przepracowany i nadal można usłyszeć opinie, że to wcale nie jest problem, albo inaczej, że to rozdmuchany problem i go w zasadzie nie ma. Nastąpiło też jakieś takie totalnie dla mnie niezrozumiałe poplątanie i tych, którzy chcą ten temat uporządkować nazywa się wrogami, czy zdrajcami. Przyznam szczerze, że nie potrafię zrozumieć tego trybu myślenia. 

Po pierwsze bardzo ciężko na spokojnie było pisać cokolwiek bezpośrednio po emisji któregokolwiek z filmów, po drugie co chwilę pojawiały się nowe materiały, które chciałem poczytać, lub których chciałem posłuchać (mowa chociażby o artykułach dotyczących sprawy u dominikanów z ojcem Pawłem M., czy o podcaście- a w zasadzie reportażu śledczym Zbigniewa Nosowskiego Przeczekamy i prosimy o przeczekanie.). Po trzecie, chciałem też poczekać na reakcje po i na to, czy tak wstrząsające materiały mogą skłonić pewne kręgi do- chciałem napisać większej, ale napiszę już jakiejkolwiek- refleksji. 

Uwaga pierwsza... wrogowie kościoła.

W pierwszym odruchu, zadziałał u mnie taki mechanizm, który też gdzieniegdzie się przewijał w komentarzach, że może faktycznie to jakaś taka prywatna wojenka z kościołem na plecach ofiar wykorzystywania, że te materiały, osoby takie mocno tendencyjne, że prowokacyjnie wszystko podobierane i generalnie robione pod z góry założony schemat. No dobrze. Zanim jednak popłynę z tym argumentem, to muszę napisać, że ten pierwszy odruch praktycznie od razu został skonfrontowany z taką myślą, że na dłuższą metę nie da się tego zarzutu obronić w ten sposób skoro w sprawę dotyczącą obrony ofiar angażują się (W KOŃCU) ludzie kościoła, a do tego bardzo obficie wypowiadają się w materiałach zarówno braci Sekielskich, jak i u Marcina Gutowskiego, czy Zbigniewa Nosowskiego. Co jeszcze ważniejsze dla mnie. W nich nie ma jakichkolwiek motywacji idących w stronę jakieś próżnej zemsty... jest po prostu zwyczajna troska o ofiary.

No to biorąc się za ten argument trochę szerzej. No właśnie, to jest ten typ argumentu, którego kompletnie nie da się obronić. Po pierwsze dlatego, że uważam, że nie ma znaczenia, czy materiał robi wierzący, niewierzący, ateista, antyklerykał, protestant, katolik, czy autentyczny i zdeklarowany wróg kościoła. Jeżeli materiał jest zmontowany uczciwie, a mam wrażenie, że tak było w wyżej wymienionych przypadkach, to raz jeszcze powtórzę nie ma znaczenia kto stoi za materiałem. Po drugie, aż chce się zadać pytanie tym wszystkim, którzy śmiertelnie obrażają się, na tych rzekomo wrogów, dlaczego my sami wewnątrz sobie z tym nie poradziliśmy? Mieliśmy lata, żeby posprzątać, osądzić, przeprosić, zadośćuczynić... a my w kościele mamy wciąż ludzi, którzy przez 9 lat nie potrafili rozpocząć procesu ws. księdza Dymera, mimo, iż wyrok I instancji był dla Dymera skazujący, a jak już rozpoczęli (rozpoczęcia nie przyspieszyły nawet listy z Watykanu), to ciągnęli go przez 3 lata. 

Po drugie, mam takie wrażenie, że tu jednak nastąpiło delikatne odwrócenie ról. Największymi wrogami kościoła nie są ci, który wydobywają cały ten bałagan na wierzch, ale ci, którzy go próbują chować. Prawdziwymi wrogami kościoła, jako wspólnoty są ci, którzy na pytanie, czy oglądali jeden ze wspomnianych filmów, odpowiadają, że "nie, bo nie oglądają byle czego", ci, którzy mieli pewność, że Dymer nie wykorzystywał seksualnie nieletnich, ale nie zadali sobie trudu, żeby porozmawiać z chociażby jedną ofiarą, ci którzy przeciągając proces przez naście lat pozwalali, na to, by sprawca mógł bezkarnie wykorzystywać dalej. W końcu wrogami kościoła są ci, którzy wypowiadają słowa: "że zgrzeszył, no zgrzeszył. Kto z nas nie ma pokus."

Po trzecie, zaznaczyłem to już wcześniej, ale chciałbym napisać to jeszcze raz. Autorzy wielokrotnie kontaktowali się z przedstawicielami kościoła, aby ci mogli zabrać głos, czasem niemalże błagali o rozmowę. Niestety, ale kościół po raz kolejny nie wykorzystał możliwości, aby stanąć w prawdzie. Mało tego jak widzieliśmy w przypadku kardynała Dziwisza, używał do odmowy totalnie głupich i najgorszych z możliwych argumentów. 

Uwaga druga... troska o ... sprawców.

Co mnie uderza, chyba w największym stopniu, to właśnie brak troski osób, które mają władzę i które miały wszystkie narzędzia, żeby zrobić coś ze sprawcą, nie tylko nie zrobiły nic, ale wręcz sprawcę otoczyli opieką. Sytuacje wykorzystywania seksualnego dzieci, powinny być traktowane absolutnie priorytetowo i niezwykle wręcz radykalnie. Tu nie ma miejsca, na 13- letnie procesy, na przenoszenie z jednego miejsca w drugie miejsce, zakazy sprawowania posługi wśród dzieci (jak pokazali bracia Sekielscy, takie zakazy to zwyczajna fikcja- czy jest to pojedyncza sytuacja, czy powtarza się, tego nie wiem). Reakcja powinna być zawsze bardzo stanowcza i szybka, głównie po to, aby zabezpieczyć bezpieczeństwo ofiar i osób, które w przyszłości mogły by się stać ofiarami. To jest według mnie absolutny priorytet. Drugim krokiem powinien być szybki i rzetelny proces. Kwestia jawności, początkowo wydawała mi się, drugorzędna, jednak biorąc pod uwagę, że kościół potrafił  już nawet utajniać przed ofiarami wyrok, to uważam, że zarówno cały proces jak również wyrok powinien być jawny (a utajenie jego mogło by nastąpić jedynie na prośbę ofiar). Aby nie być gołosłownym. Zbigniew Nosowski podaje w swoim podcaście absolutnie wstrząsający casus, w którym ofiara nie poznała wyroku- jeżeli dobrze pamiętam dotyczyło to wyroku drugiej instancji sądu kościelnego - pierwszy wyrok, też pozostawał długo zatajony, co z kolei pozwalało niestety kluczyć w tej sprawie biskupom i podawać do wiadomości publicznej zwyczajne kłamstwa, które kompletnie odwracały społeczny ogląd sprawy wykorzystywania przez księdza Dymera. Dodatkowo wobec ofiar stosowany jest zwyczajnie podły zabieg, nękania i zastraszania. To coś absolutnie nie do pomyślenia...

Dodatkowo jak się okazuje kościół nie tylko nie potrafi wyciągać wniosków, ale robi kolejne kompletnie niezrozumiałe gesty w postaci, nagradzania biskupa Dzięgi, które obok głosów wsparcia wybitnych profesorów w postaci księdza profesora Koczwary, i ojca Rydzyka, stawia kościół już nie tylko w kłopotliwej sytuacji w stosunku do oponentów, ale też wobec samych ludzi kościoła. 

Dla mnie osobiście jest to ciężki temat, chociaż nigdy nie tylko, że nie doświadczyłem molestowania, to nawet nie znalazłem się w jakiejś dziwnej, nieoczywistej sytuacji w relacji z jakimkolwiek z księży... jednak na serio dotyka mnie ten temat. Dziwię się też, że nadal znajdują się w kościele osoby, które potrafią powiedzieć, że to wszystko nie ma dla nich jakiegokolwiek znaczenia, że nie przeszkadza im, że na konkretnych księdzu ciążą zarzuty, oskarżenia. Dziwi i boli, ale z drugiej strony... dobrze, że są ludzie tacy jak Zbigniew Nosowski, o. Tarsycjusz, dominikanie, którzy też zostali teraz przeczołgani niedawno nagłośnioną sprawą ale którzy błyskawicznie powołali komisję, która ma za zadanie zbadać te przypadki (i co ciekawe na czele, której staje osoba świecka w postaci Tomasza Terlikowskiego)... są ludzie, którym nie jest wszystko jedno. 


Mikołaj

Komentarze

nasze instagramy

@nasdwojei i @tatanasdwojei