Madera w 7 dni, czyli co w trójkę udało nam się, zwiedzić...
Co można zwiedzić na Maderze we trójkę w 7 dni? No nie powiem, coś tam nam się
udało zobaczyć, ale nasz tydzień nie zaowocował jakimiś rajdami w
nieznane... Choć z drugiej strony...
Napisać, że ponad dwu godzinna podróż autobusem z Machico najpierw do Funchal, później na tzw. szklany widok była z maluchem ryzykowna to nic nie napisać... Całe szczęście Antek był generalnie spokojny... No, może poza ostatnimi 30 minutami jazdy. W drugą stronę jechaliśmy już taksówką, co było dużo bardziej komfortowe, ale też przede wszystkim dużo szybsze. Taksówek generalnie na Maderze nie sposób nie zauważyć. Takie fajne żółte, po drugie na każdym kroku starają się złapać turystę na 20 Euro.
Ale teraz tak sobie myślę, że trochę od dupy strony zacząłem, ale już nie ma czasu na chronologię, więc będzie może nieco chaotycznie. Mieliśmy w planach dwa wyjazdy z Machico. Stanęło na jednym i na cały dzień pojechaliśmy do stolicy Madery, czyli do Funchal. Zdecydowanie większe i może nawet i ciekawsze niż Funchal, ale to na pierwszy rzut oka. Więcej ludzi, mniejszy spokój, a my w sumie chcieliśmy sobie odpocząć.
Ale jesteśmy w Funchal. A w zasadzie, to zaczęliśmy od Cabo Girao. Taras widokowy robi wrażenie, ale szczerze mówiąc, mógł być nieco bliżej ;-)
Wymęczyliśmy się trochę jazdą autokarem, i to zepsuło trochę wrażenia... choć jak patrzę teraz na zdjęcia to widok, rzeczywiście jest świetny.
Jak Funchal, to i teleferico czyli kolejka, która wjeździe się na
Monte. Wjazd trwa może z 15-20 minut a właśnie z tych kolejek roztacza
się najpiękniejszy widok na stolicę Madery, zresztą sami oceńcie.
Na
Monte czeka na was ogród. I tu drobna uwaga. Jeżeli tak jak my wszędzie
na upartego chcecie wziąć wózek, to tu się wam i tak nie przyda. Można
zostawić wózek przy kasach, więc jest to plus, ale do ogrodu koniecznie
weźcie nosidełko, albo tak jak my tulę. No chyba że dacie radę 1,5 do
dwóch godzin z małym na rękach.
A wracając do ogrodu. Warto wejść i
spokojnie sobie pochodzić. Dużo egzotycznych gatunków, które trudno
znaleźć gdziekolwiek indziej.
No i nie zapomnieliśmy też o regionalnej kuchni...
A
tak całkiem serio. Po knajpkach nie mieliśmy czasu za bardzo chodzić,
więc jechaliśmy na tym, co podawali w hotelu. Ze nie było źle, to dalej
nie szukaliśmy.
Funchal to Ronaldo.
I
tu pojawia się mały zgrzyt. Ja jestem fanem Barcy z wyboru, Antek z
konieczności więc żeby nie było weszliśmy do muzeum Christiano
zobaczyliśmy co i jak, i z godnością wyszliśmy ;-) Barca rządzi... Poza
tym... Czy to nie z nimi odpadliśmy z Euro? Więc znalazłem podwójne
uzasadnienie by nie wchodzić i nie nabijać dodatkowo kabzy
portugalczykowi ani wejściówką, ani gadżetami.
Wiem, że w Funchal jest pewnie dużo więcej do obejrzenia, ale dla nas na pierwszy raz było to i tak sporo.
Machico czyli zacznijmy od początku.
Machico
ma jeden minus, rano jest zachmurzone. Tu w zasadzie kończą się
minusy... A plusów jest zdecydowanie więcej. Po pierwsze z lotniska to
zaledwie 10 minut..? Po drugie zdecydowanie mniej ludzi niż w Funchal.
Po trzecie jedyna piaszczysta plaża na Maderze.
Jeżeli wybieracie się na Maderę z maluchem, to na serio warto wziąć pod uwagę hotel w Machico, właśnie ze względu na tą plażę. Cała reszta plaż jest kamienista, więc maluch się nie pobawi.
Machico
rzeczywiście przywitało nas średnią pogodą, ale gdzieś około jedenastej,
chmur już nie było i było bardzo przyjemnie. Jakieś ok trzydzieści
stopni przy czym mały się nie męczył a o to nam najbardziej chodziło.
Warto
też wrzucić mała ciekawostkę, że to właśnie w Machico ma swój początek
historyczny Madera. Nie powiem, żeby był to fakt mający dla mnie jakieś kluczowe
znaczenie, ale fajnie wiedzieć.
Pozdrawiam
Mikołaj
Komentarze
Prześlij komentarz