nieporadnik rodzinny #1 czyli o relacjach damsko męskich...
Powiedzieć że mężczyźni są z Marsa a kobiety z Wenus to nic nie powiedzieć. Te różnice są czasem tak widoczne, że aż kłują w oczy. A gdyby tak do tematu podejść humorystycznie? Sprawdźcie co nam z tego wyszło zapraszamy na cykl niecodziennik małżeński...
Codzienność
przynosi nam sytuacje, które czasem jak nie wkurzają to przynajmniej
śmieszą. Co bardziej? Chyba jako urodzony optymista powinienem napisać,
że śmieszą, ale nie zawsze są ku temu powody. Małżeństwo, przynajmniej
nasze jest mieszanką tego co zabawne i poważne, ale najfajniejsze w tym
wszystkim jest to, że każdy dzień przynosi nam coś nowego i to nie tylko
dzięki Antkowi.
Przez dziesięć lat nasze
życie kilka razy wywalało się do góry nogami. Rollercoaster to chyba mało
powiedziane. Ale jesteśmy w tym wszystkim razem i to podoba mi się
najbardziej. Razem się wkurzamy nawzajem, razem się śmiejemy z siebie i
razem... No, razem robimy w sumie wszystko więc nie ma co już dalej
wymieniać. Ważne jest też to, że przez te dziesięć lat nauczyliśmy się
siebie i choć jesteśmy generalnie różni to jakoś tam, raz lepiej innym
razem gorzej, się dogadujemy.
Ania jest
pedantyczna, ja jestem bałaganiarzem. Ania nie lubi takiego oblicza jazzu, które ja uwielbiam (free!!!).
Ja nie cierpię serduszek drobiowych, Ania lubi. Ja nienawidzę flaków,
Ania może jeść co tydzień... Przeciwieństwa można mnożyć, a jak to się
mówi przeciwieństwa się przyciągają.
W sumie
codzienność przynosi nam masę sytuacji, z których później się śmiejemy,
które nas bawią i które wspominamy z łezką w oku. Właśnie tymi
momentami chcemy się z Wami podzielić... Będzie nam więc miło jak
zechcecie do nas wpadać na nasz niecodziennik.
O
czym będzie... O wspólnych zakupach, jedzeniu, muzyce, wychowywaniu
dziecka, problemach rodzinnych i o wszystkim co tylko przyjdzie nam do
głowy... Będzie fajnie... ;-)
P.S. Paradoksalnie, to zdjęcie pasuje do nazwy bloga jak ulał... ja młody i kilka kilo szczuplejszy, Ania jak zwykle super a w brzuszku u niej już wtedy był Antek... czyli sumując wszystko się zgadza.
P.S. Paradoksalnie, to zdjęcie pasuje do nazwy bloga jak ulał... ja młody i kilka kilo szczuplejszy, Ania jak zwykle super a w brzuszku u niej już wtedy był Antek... czyli sumując wszystko się zgadza.
Z niecierpliwoscia czekam na kolejny wpis w Waszym niecodzienniku :-D ;-) przydatnym na co dzień :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
W koncu znalazlam bloga, na ktorego chetnie zagladam.
Pozdrawiamy ;-)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń