10 rocznica, to odpowiedni moment, żeby napisać parę słów o naszym związku.
Dzisiaj wpis
szczególny. Taki wychuchany okolicznościowy… Właśnie dziś obchodzimy z Anią 10
rocznicę- nazwijmy to- oficjalnego związku. Oficjalnego, to oczywiście nie
znaczy zalegalizowanego, bo na ten moment czekaliśmy równo połowę, bo 5 lat.
Mieliśmy ja 18, Ania 17 lat. Nie mieliśmy pojęcia o tym, jak to wszystko się
potoczy, ale młodzieńczy związek zamienił się, w najfajniejszą przygodę naszego
życia.
Nikt z nas
nie wiedział, że nasze życie, w takim stopniu się zmieni. Ślub, narodziny
wyczekiwanego dziecka, wyprowadzka z mojego ukochanego Poznania. Ale przez te
10 lat niczego nie żałowaliśmy…. STOP! Właśnie się skapnąłem, że wszystko piszę
w liczbie mnogiej… a w sumie miałem napisać od siebie ;-) No to poprawię. Przez
te dziesięć lat, nie było ani jednego momentu, w którym żałowałbym
jakiejkolwiek decyzji. Decyzji o związku, o zaręczynach, o ślubie, o dziecku.
Tak się wszystko ułożyło, że podejmowałem te decyzje wspólnie z Anią bardzo
świadomie. Nie było na nas żadnej presji czasu, więc wszystko mogliśmy na
spokojnie przemyśleć i wybrać sobie odpowiedni moment.
Te dziesięć
lat, to czas, w którym nauczyłem się akceptować odmienność drugiej osoby z
którą dzielę życie. Nie będę ściemniał, że od początku byliśmy idealnie dobrani
i całkowicie zgodni charakterami, bo nie jesteśmy do dziś. Różnice między nami
są i to czasem bardzo wyraźne. Ania jest pedantyczna, ja raczej nie. Ja lubię
gotować konkrety, Ania piecze słodkie. Ania lubi słuchać smętów, ja jazzu i to
najlepiej w pokręconej wersji free i jakichś innych dziwactw. Ja jestem
hurraoptymistą, Ania wręcz przeciwnie. Z czasem jednak zaczęliśmy te różnice
akceptować i teraz w sumie idealnie się one ze sobą zazębiają, choć czasem tam
maleńkie sprzeczki na łączach się pojawią… jak zawsze. Pisaliśmy niedawno o
kłótniach, i o sposobach radzenia sobie z nimi, więc jeżeli zaciekawił cię
temat zapraszamy dwa wpisy niżej.
Nie będę
pisał, że zawsze było idealnie. Bo nie było. Były momenty, w których nie bardzo
wiedzieliśmy co robić. Tu z mądrością przychodzili nasi rodzice i jakoś tam ze
wszystkim dawaliśmy sobie radę, wychodząc z każdej ciężkiej sytuacji, jeszcze
silniejszymi.
Narodziny
Antka, to też był taki moment zwrotny. Moment,
który praktycznie w mgnieniu oka zrewidował pewne wyobrażenia o rodzicielstwie.
Pojawiły się priorytety odmienne od tych, które do tej pory ustawiały nasze
życie. To był o tyle ważny moment, że widzę, iż wzmocnił naszą rodzinę. Nie
wiem, czy zaczęliśmy mocniej się kochać, ale na pewno bardzo nas do siebie
zbliżył. Do tej pory, Antek, jest naszym wentylem bezpieczeństwa, który
milcząco woła, zawsze jak tylko robi się między nami niebezpiecznie chłodno… „Halo!!! Są rzeczy ważne i ważniejsze”.
Zmienił się nasz punkt widzenia. Przestaliśmy zwracać uwagę na pierdoły, a
cieszymy się tym wszystkich, co jest nam dane. Każda wspólnie spędzana minuta,
jest dla mnie czasem dobrze wykorzystanym i na swój sposób momentem niezwykłym.
Nauczyłem się cieszyć z tego co jest, co dodatkowo potęguje mój życiowy
hurraoptymizm.
Widząc, jak
czasem szybko rozpieprzają się związki, tym bardziej jestem szczęśliwy, że w tak stosunkowo młodym wieku znalazłem tą kobietę, która tak długo ze mną wytrzymuje tolerując moje
mniejsze i większe dziwactwa. Przez ten czas nauczyliśmy się siebie nawzajem i
akceptujemy siebie…to chyba wydaje mi się w tym wszystkim najwspanialsze.
Cieszę, się,
że dziesięć lat temu spotkałem kobietę mojego życia, która dała mi dwa
najcenniejsze skarby. Rodzinę, i najwspanialszego Synka na świecie ;-)
Pozdrawiam Was serdecznie
Mikołaj
Ostatnio w naszym związku też stuknęło 10 lat! Jest to doskonały czas na podsumowania, cała masa wspomnień, emocji, wydarzeń, które miały miejsce na przestrzeni tych 10 lat. :)
OdpowiedzUsuńDużo dobrego dla Was! Masę miłości! :*
Dziękujemy i również wszystkiego dobrego dla Was... ;-)
UsuńPozdrawiamy
AiM