Trudne tematy #1 Klaps... i kilka innych przemyśleń.


Nie uważam, żeby klaps był dobrą metodą wychowawczą, ale też z drugiej strony strasznie mnie wkurza, kiedy zrównuje się klapsa ze znęcaniem się nad dzieckiem. Brakuje mi tu zdroworozsądkowego podejścia do sprawy i pewnego umiaru. Mój pomysł na tekst? Pozbierałem kilka opinii, przemyślałem temat, porozmawiałem z Anią i mamy wpis...

Oczywiście, poruszamy się w tej chwili w pewnej przestrzeni abstrakcji, bo Antek ma niecałe 18 miesięcy, więc nie ma mowy o wychowawczych klapsach. Ale postanowiliśmy z Anią, że będziemy tłumaczyć Bąblowi co zrobił źle, zamiast strzelać razy w tyłek, bo to nie ma najmniejszego sensu. Użycie siły jest zawsze, przepraszam ZAWSZE przejawem słabości i braku argumentów.

Brak klapsów = bezstresowe wychowanie?

Wiele osób, zwłaszcza z nieco starszym peselem, twierdzi, że bezstresowe wychowywanie jest właśnie przyczyną różnego rodzaju odchyleń. Odchyleń w sensie pomieszania ról damsko- męskich. To oczywiście bzdura, ale niestety zakorzeniona. Tym nie będziemy się dzisiaj zajmować, ale temat zdecydowanie warto kiedyś  pociągnąć dalej.

Powiedzmy sobie już na początku szczerze. Jesteśmy z Anią absolutnymi przeciwnikami klapsów i nie zamierzamy ich stosować. Proste. Są inne sposoby karania i inne sposoby nauki słuchania rodziców... i tu przy okazji tych innych sposobów, dość szybko dochodzimy to tematu podnoszenia głosu. Generalnie rzecz ujmując nie krzyczymy na Antosia, choć są momenty, w których podniesiony głos zwraca jego uwagę. Nauczyliśmy go dzięki temu, że krzyk nie jest formą wyżywania się na nim, tylko zwróceniem uwagi, że zaraz może stać się coś złego. Jeżeli podchodzi do schodów, wiemy, że zareaguje na nasz krzyk zatrzymując się i czekając, aż któreś z nas podejdzie, i pomoże mu zjechać ze schodów na dół. 

Ale wracając do klapsów... 

Kuba z oczekujac.pl pisze w ten sposób
Jestem zwolennikiem wolności jednostki, dlatego nie będę mówił innym rodzicom, rodzinom jak mają wychowywać swoje dzieci. Ale. Ja nigdy nie zastosuję klapsa jako metody wychowawczej. Nawet kiedy czasem w emocjach zdarzy mi się podnieść ton, bo nie głos a sam ton, na córkę, to po jakimś czasie rozmawiamy o tym i przepraszamy się wzajemnie za eskalację konfliktu :) . Klaps, czyli użycie siły wobec słabszego byłby moją osobistą porażką i przekroczeniem pewnej granicy zza której trudno byłoby wrócić. Wystarczy, że trzeba pracować nad dzieckiem by wyplenić nawyk odruchu uderzenia przyniesiony z przedszkola - z interakcji z innymi dziećmi, kiedy trzeba wytłumaczyć, że przemoc i bicie nie prowadzi do niczego, to jak wyglądałoby stosowanie samemu podobnych metod? Klaps jako metoda wychowawcza, dyscyplinująca to przede wszystkim nie nawet samo oddziaływanie fizyczne poprzez ból, ale ogromne poniżenie dla dziecka. Każdy nasz kontakt fizyczny to zabawa - gilgotki, przytulańce, głaskańce, buziaki, noszenie - nie wyobrażam sobie więc  by do galerii takich bliskości fizycznych dziecko miałoby dołączyć skojarzenie kontaktu z tatą jako ból, strach...

Właśnie Kuba zwrócił mi uwagę, na pewien szalenie istotny kontekst. Bliskość, czy kontakt fizyczny jest również sposobem na wyrażanie czułości wobec dziecka. Gilgotki wywołują euforyczne wybuchy śmiechu u Antka zwłaszcza jak czekamy aż Ania przygotuje wodę do kąpieli i gilgam go swoją nieogoloną brodą. Klaps byłby więc pewnego rodzaju zaprzeczeniem tego przyjemnego bądź co bądź kontaktu.

Warto rozmawiać, bo to ma sens

Co więc zamiast klapsów? Pamiętam, jak podczas jednego ze spacerów, spotkaliśmy się z moją kuzynką i jej znajomą, jak były z dzieciaczkami na placu zabaw. Dzieciaczki, jak to dzieciaczki. Trzech chłopaków naparzało się łopatkami, a dziewczynka akurat wcinała piasek z piaskownicy ;-)
Właśnie wtedy jedna z mam zwróciła się do chłopaków, że mają przestać i wzięła ich na rozmowę. Zaczęła tłumaczyć, że nie wolno, że to złe itd. Poskutkowało. Naparzali się trochę lżej. Więc jeszcze raz rozmowa ;-)

To już poskutkowała... to mnie nauczyło, że warto podchodzić do dziecka jak do istotki w pełni rozumnej i zamiast wkurzania się, krzyczenia, czy dawania klasów, tłumaczyć i rozmawiać...

Bartek Pussak z calyja.pl napisał w ten sposób
Jeżeli chodzi o klapsy i karcenie zachowania dziecka poprzez fizyczną dyscyplinę, to razem z Natalia jesteśmy przeciwni. Nasza córka za każdym razem, gdy zrobi coś złego przechodzi z nami rozmowę, w której staramy się jej wytłumaczyć co złego zrobiła. Po kilku takich rozmowach zaczyna dostrzegać problem i unika już określonych zachowań. Bicie dzieci niczego dobrego nie wnosi, ja byłem wychowany bez bicia i jestem wdzięczny moim rodzicom za to wychowanie. Mam nadzieje, że za kilka lat moja córka będzie nam równie mocno wdzięczna.

Sposobów jest więc kilka, ale w żadnym z nich nie ma miejsca na klapsy, bo na dłuższą metę mogą one przynieść więcej szkody niż dobrego. Ciężko później wytłumaczyć, że bicie nie jest skuteczną metodą do wyrażania swoich racji. Skoro daje klapsa Tata,to później dziecko może uważać za właściwe bicie innych dzieci, bo chce w ten sposób udowodnić swoją rację. I tak koło się zamyka. Czułbym się hipokrytą, gdybym uczył z jednej strony moje dziecko, że siłą nic dobrego się nie zbuduje, a z drugiej strony karcił je klapsami.

Macie swoje przemyślenia odnośnie klapsów? Wrzucajcie w komentarzach.

Pozdrawiamy

Ania i Mikołaj





Komentarze

  1. Dochodzimy do tego jako społeczeństwo że klaps jest raczej odcięciem więzi niż jej podtrzymywaniem( Alleluja) Pytanie czy kary i nagrody dają długoterminowe efekty i czy pozytywnie wpływają na stosunki rodzic- dziecko a także jak wpływają na jego dorosłe życie. Moim zdaniem karanie jak i powtarzanie jak mantra to co należy a co nie i co wolno a co nie wolno nie ma zupełnie sensu i nie ma nic wspólnego z rozmową i byciem w kontakcie z dzieckiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz i bardzo mądre słowa, pod którymi się podpisujemy
      Pozdrawiamy

      Usuń
  2. Poruszyłaś bardzo ciężki temat, ale trzeba o tym rozmawiać. Klaps niby nic poważnego, ale czy i jaki ma wpływ na nasze dziecko? Mój 3 latek dostał raz klapsa, ale to bardziej bolało mnie, ponieważ to świadczyło o mojej bezradności. Strasznie to przeżyłam i więcej już tego nie powtórzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to nas zawsze bardziej boli. My mamy cholerne wyrzuty, jak krzykniemy na Antka, ale refleksja zawsze przychodzi po fakcie…

      Usuń

Prześlij komentarz

nasze instagramy

@nasdwojei i @tatanasdwojei