#NieTraćCzasu Zostaw to wszystko...

Zawsze mnie to męczyło. Jak to tak, co mam zostawić? Przecież to co mam, dlatego mam bo to lubię to raz, a dwa, że przecież wszystkie te rzeczy jakby nie było są mi potrzebne. Nie. One nawet nie tyle że sa potrzebne, co raczej niezbędne...  Ale w tym wszystkim chodzi o coś zupełnie innego. Nie tędy droga, żeby to wszystko teraz rzucić w cholerę i iść się zamknąć do pustelni... choć nie powiem, że swój wymiar duchowy by to miało. Wydaje mi się, że chodzi tu o coś innego.


Zawsze mnie to zastanawiało. Że jak to tak. Zostawić to co masz i iść za Jezusem? No way, w dzisiejszych czasach? To ani nie jest logiczne, ani niewiele ma wspólnego ze zdrowym rozsądkiem. Jednak jakby się nad tym tak serio zastanowić...

Czy ja potrafię na tyle zaufać Bogu, żeby to wszystko zostawić za sobą?

Z tym zaufaniem miałem pewien problem, do momentu, w którym nie zacząłem zauważać działania Boga w moim życiu. Z pozoru może się to wydawać trochę naiwne, ale ja je widzę i wiem że z wieloma sytuacjami sam bym sobie nie dał rady, bo na różne możliwe sposoby mnie przerastały. Jasne, że nie widziałem tego wszystkiego od razu, ale z czasem. Z każdej sytuacji, która na pozór wydawała się beznadziejna wychodziło dobro. Bo jak inaczej nazwać taką sytuację.

W marcu miał urodzić się Antek. W styczniu rozstałem się z moim pracodawcą, co jak się później okazało było jedną z najlepszych decyzji w moim życiu, ale wtedy szczerze mówiąc nie miałem pomysłu co dalej. To znaczy jedyne co wiedziałem, to to, że praca, do której lubiłem chodzić nagle dzięki jednej osobie zmieniła się w miejsce, które omijam do tej pory szerokim łukiem. W tym wszystkim znalazła się jednak osoba, która nam bardzo pomogła, całkowicie bezinteresownie. Później podjęliśmy kolejną decyzję o przeprowadzce do innego miasta i totalnej zmianie naszego środowiska. To też zagrało na plus, okazało się że praca, o której kiedyś nawet nie marzyłem i której się wręcz bałem okazała się punktem zwrotnym.

To są też te momenty, w których na nowo odkryłem siłę modlitwy. Turbo siłę... trzyma mnie do dziś. To były te momenty, w których po ludzku byłem kompletnie bezradny... W tej bezradności jedyną opcją było zaufać. Nawet jeżeli miałem wiele myśli. Czy to zadziała, czy odpali tak jak chcę. Odpaliło. Można?

Zadanie na dziś. Jeżeli masz w sobie problem zostaw go za sobą, zaufaj w modlitwie, nawet jak bedzie ona nieudolna i nie stawiaj warunków. Czekaj. Ja wiem, że jeżeli zaufasz wyjdzie z tego tylko dobro. 

See You

Mikołaj

Komentarze

nasze instagramy

@nasdwojei i @tatanasdwojei